Ojrzyński: Czuję się jak saper. To jest być albo nie być
Dotychczas to najważniejszy mecz Korony Kielce w dwusezonowej przygodzie na pierwszoligowym szczeblu. Drużyna Leszka Ojrzyńskiego dziś zagra na Suzuki Arenie z Odrą Opole. Stawką jest przejście do barażowego finału. – Ja takie mecze uwielbiam – komentuje szkoleniowiec.
– Można powiedzieć, że czuję się jak saper, ale ja takie mecze uwielbiam. To jest być albo nie być, podwójna adrenalina, która wyskakuje z ciebie, ale trzeba też zachować spokój, równowagę – dodaje.
Do stolicy województwa świętokrzyskiego przyjeżdża drużyna, która całkiem niedawno rozprawiła się na własnym terenie z Koroną 3:1. Żółto-czerwoni okazali się dla Opola bardzo szczęśliwi, ponieważ po tym triumfie Odra awansowała strefy barażowej, której później już nie opuściła.
– Upokorzyli nas i czas na rewanż – zwraca uwagę Ojrzyński. – Sport polega na tym, by w takich sytuacjach pokazać klasę, charakter, umiejętności i przed takim wyzwaniem stoimy.
– Kiedy zaczynałem pracę, mówiło się o czternastu finałach. Ale mówić to sobie można... Fajnie byłoby tak podchodzić do meczów, ale nie zawsze się to udaje. Potrzeba więcej pracy, samodyscypliny, zaangażowania i spokoju, a nam tego spokoju brakowało. Przed startem straciliśmy straciliśmy można powiedzieć najważniejszego zawodnika, jak spojrzymy na statystyki. Potem różne choroby i inne komplikacje, aż w końcu doszliśmy do półfinału – kontynuuje sternik pierwszego zespołu Korony Kielce.
– Szanse oceniam na 50 na 50. Gramy u siebie, jesteśmy wyżej w tabeli, ale nasz ostatni pojedynek pokazał, że to Odra była drużyną lepszą. W piłce jest to piękne, że spotykamy się za parę minut i wynik może być zupełnie inny. Wyciągamy wnioski i musimy to pokazać na boisku. Mam nadzieję, że sędziowanie teraz będzie dobre, bo w Opolu dopatrzyłem się dwóch rzutów karnych, jakie nie zostały podyktowane. Oby tym razem sprawę rozstrzygnęło boisko i niech wygra lepszy – zauważa Leszek Ojrzyński.
Walczyć, ale może nie tak, jak... piłkarze ręczni
Trener kieleckiego zespołu mówi też, że w ostatnim czasie dużo rozmawiał z zawodnikami na temat najczęściej popełnianych błędów. – Mamy pewne analizy i przemyślenia. Wiemy, jak chcemy grać, jednak musimy być przygotowani na różne zmiany w trakcie meczu. W większości spotkań te dawały nam szczęście i odwracaliśmy ich losy. Tym bardziej kiedy wszyscy są zdrowi. Mamy twardy orzech do zgryzienia, jak to wszystko ustawić, bo wszyscy są na podobnym poziomie. To mecz pucharowy i wszystko się może zdarzyć. Trzeba wyjść na boisko pełnym wiary, bo to jest najważniejsze. Umiejętności mamy, nie jesteśmy gorsi od zespołów, które awansowały do ekstraklasy. Teraz jest walka, kto wejdzie trzeci i my w niej uczestniczymy.
– Walczymy o zwycięstwo dla siebie, dla swoich rodzin, kibiców, Kielc i nie można nic zostawić na potem... Może nie tak walczyć jak piłkarze ręczni, że to jest Święta Wojna i tyle czerwonych kartek – mówi z uśmiechem na ustach Leszek Ojrzyński i kontynuuje: – Najlepiej, żeby tych w ogóle nie było. W Opolu zobaczyliśmy czerwoną i trochę sobie utrudniliśmy zadanie. Tego musimy uniknąć.
I nie da się ukryć, że bardzo ważnym elementem tego spotkania będą kibice. Im większy doping z trybun, tym lepiej. – Z Opola przyjedzie 400 osób i chciałbym, żeby nasi kibice byli naszym dwunastym zawodnikiem. To fajna przygoda, gramy w pucharach o awans do PKO Ekstraklasy. Musimy dawać impuls fanom, żeby było jeszcze głośniej, trzeba atakować, pokazać charakter, co kibice uwielbiają. Liczę na nich, że nam pomogą. Dzięki nim ta gra może wyglądać lepiej o parę procent.
Początek dzisiejszego meczu na Suzuki Arenie o godzinie 18.00.