E: Korona - Wisła 2:3
Dodane przez gorzko dnia Października 31 2009 23:06:19
To miał być jeden z najciekawszych pojedynków 12. kolejki piłkarskiej Ekstraklasy. I był. Kibice, którzy zasiedli na trybunach obejrzeli bowiem aż 5 goli, z czego 3 autorstwa Wisły Kraków. Gorąco było nie tylko na boisku, ale także na trybunach, gdzie dali o sobie znać wszczynający zamieszki chuligani.

Piątkowe spotkanie miało szczególne znaczenie dla ekipy z Kielc. Na Ściegiennego przyjechała drużyna otwierająca tabelę piłkarskiej Ekstraklasy. Drużyna, która w 13 dotychczas rozegranych meczach zgromadziła 28 punktów, wyprzedzając Koronę o 17 oczek.
Treść rozszerzona
To miał być jeden z najciekawszych pojedynków 12. kolejki piłkarskiej Ekstraklasy. I był. Kibice, którzy zasiedli na trybunach obejrzeli bowiem aż 5 goli, z czego 3 autorstwa Wisły Kraków. Gorąco było nie tylko na boisku, ale także na trybunach, gdzie dali o sobie znać wszczynający zamieszki chuligani.

Piątkowe spotkanie miało szczególne znaczenie dla ekipy z Kielc. Na Ściegiennego przyjechała drużyna otwierająca tabelę piłkarskiej Ekstraklasy. Drużyna, która w 13 dotychczas rozegranych meczach zgromadziła 28 punktów, wyprzedzając Koronę o 17 oczek.


Jacek Kiełb (z prawej) w meczu z Wisłą wystąpił w nietypowej dla siebie roli napastnika, na zdjęciu z pochodzącym z Ostrowca Świętokryskiego

Batalia z aktualnym mistrzem Polski zapowiadana była również jako starcie dwóch szkół trenerskich: Marka Motyki, który jako piłkarz pod koniec lat 70-tych zdobywał z Białą Gwiazdą tytuł najlepszej ekipy w kraju i Macieja Skorży, który jeszcze kilka dni temu wymieniany był w gronie kandydatów do objęcia posady selekcjonera reprezentacji Polski (ostatecznie władze PZPN zdecydowały się na Franciszka Smudę - przyp. red.).

Dobre wspomnienia Motyki z Wisłą kończą się nie tylko na wyżej wymienionym tytule. W latach 2000-2002 obecny szkoleniowiec złocisto-krwistych prowadził zespół rezerw na IV-ligowym froncie, współpracował ponadto z I-ligową drużyną z Krakowa. Występy w barwach krakowskiego klubu mają na swoim koncie Łukasz Nawotczyński, Kamil Kuzera, Dariusz Łatka oraz Nikola Mijailović. W przeszłości z różnym skutkiem zapisali oni kartę historii klubu z ul. Reymonta.

Wykluczyły ich kartki

Przed pierwszym gwizdkiem arbitra można było się spodziewać, że na trybunach zasiądzie komplet publiczności, bowiem za takie uchodziły wcześniejsze konfrontacje obu ekip. Ostatnia z nich, która odbyła się w stolicy województwa świętokrzyskiego zakończyła się remisem 1:1, gdzie na listę strzelców wpisywali się Sobolewski i Kokoszka (spotkanie rozegrane zostało w sezonie 2007/08 - przyp. red.). Bilans przemawiał jednak za krakowianami, którzy z 10 oficjalnych pojedynków z Koroną, wygrywali sześciokrotnie. Trzy zakończyły się remisem, a jedno z nich wygrała Korona. Autorem trafienia w zwycięskim meczu był wówczas Krzysztof Gajtkowski, który w piątkowy wieczór nie mógł pojawić się na murawie.

Napastnik kielczan musiał bowiem pauzować za kartki, podobnie zresztą jak Cezary Wilk i serbski rozgrywający Aleksandar Vuković. A nie był to koniec personalnych problemów trenera Motyki. Na jednym z przedmeczowych treningów urazu doznał bowiem Jacek Markiewicz i obrońca tworzący z Brazylijczykiem Hernanim parę stoperów mógł jedynie zasiąść na trybunach. Luki w składzie uzupełniła w głównej mierze kielecka młodzież. I tak na środku obrony zagrał Piotr Malarczyk, na lewej pomocy kosztem przesuniętego do środka Edsona Paweł Kal. Duet odpowiedzialny za zdobywanie bramek tworzyli natomiast Edi i Jacek Kiełb.

Na ławce rezerwowych zasiedli m.in. Piotr Gawęcki, Ernest Konon, a także Paweł Buśkiewicz. Cała trójka pojawiła się w drugiej odsłonie pojedynku, a dwaj z rezerwowych wpisywali się na listę strzelców. Mecz już w pierwszych minutach mógł ułożyć się dla Korony. Bliski wykorzystania dośrodkowania w pole karne był Malarczyk, jednak piłka po jego strzale minęła słupek bramki strzeżonej przez zastępującego Mariusza Pawełka Cebanu. Roszad w składzie Wisły było więcej. Miejsce kontuzjowanego Arkadiusza Głowackiego zajął bowiem pochodzący z Ostrowca Św. Mariusz Jop (fot. Rafał Roman)

Przełomem czerwień Mijailovicia

Gospodarze musieli natomiast uważać najbardziej na snajperski duet Paweł Brożek – Patryk Małecki. Co prawda obaj nie zdobyli w piątek goli, ale mieli wydatni udział w nich. Nieszczęście kieleckiej jedenastki zaczęło się w 21 minucie, kiedy to Mijailović zdaniem arbitra w sposób nieprzepisowy wyskoczył do główki i faulował gracza Wisły. Za to przewinienie Szymon Marciniak ukarał go czerwoną kartką, co spotkało się z dezaprobatą miejscowych kibiców.

Zresztą sędzia był tego dnia jednym z najsłabszych aktorów widowiska. Warto nadmienić, że w drugiej odsłonie wyrzucił jeszcze z boiska Malarczyka, choć zdaniem wielu defensor Korony czysto wybijał futbolówkę. A że był to już drugi żółty kartonik, gospodarze musieli kończyć spotkanie w dziewiątkę. Nawet mimo tego osłabienia udało im się zdobyć gola. Wcześniej jednak szczęście uśmiechnęło się do przyjezdnych, którzy najpierw za sprawą Słoweńca Adrnaża Kirma, a później Marcelo schodzili do szatni przy stanie 2:0.

Chuligani dali o sobie znać

Co działo się w przerwie, przejdzie z pewnością do niechlubnej historii. Zamieszki wywołane przez chuliganów sprawiły, że boiskowe wydarzenia zeszły na dalszy plan. Z sektora zajmowanego przez sympatyków Korony poleciały w stronę kibiców Wisły race dymne. Interweniować musiała policja, która odgrodziła zwaśnione strony. Po kilkunastu minutach funkcjonariusze ponownie wkroczyli do akcji, kiedy to zmuszeni zostali do użycia gazu.

W końcówce ambitna postawa kielczan przyniosła skutek. Konon wykorzystał dogranie Buśkiewicza i z bliskiej odległości wpakował piłkę do siatki, a 60 sekund przed końcem regulaminowego czasu gry Gawęcki zmniejszył rozmiary porażki.

Przygotował: Rafał Roman

Korona Kielce - Wisła Kraków 2:3 (0:2)
0:1 - Andraz Kirm (31)
0:2 - Marcelo (35)
0:3 - Tomas Jirsak (56)
1:3 - Ernest Konon (70)
2:3 - Piotr Gawęcki (89)

Żółte kartki:
Piotr Malarczyk - Piotr Ćwielong.
Czerwone kartki: Mijailović (22 min.), Malarczyk (78 min.). Sędziował: Szymon Marciniak (Płock). Widzów: 13 200.

Korona: Cierzniak - Kuzera, Malarczyk, Hernani, Mijailović, Sobolewski (46. Buśkiewicz), Zganiacz, Edson (67. Konon), Kal, Edi Andradina, Kiełb (72. Gawęcki)

Wisła: Cebanu - Alvarez, Jop, Marcelo, Junior Diaz (60. Ćwielong), Łobodziński (76. Garguła), Cantoro, Jirsak, Kirm, Paweł Brożek, Małecki (83. Boguski)

Po meczu powiedzieli:

Marek Motyka, Korona: - Na początku chciałem pogratulować gościom zwycięstwa. Bardzo ciężko mówi się o meczu, który się fatalnie ułożył. Kluczowym momentem było zejście z boiska Mijailovicia. Nikola źle obliczył lot piłki i niefortunnie zderzył się z Łobodzińskim. Ta sytuacja spowodowała osłabienie zespołu. Zdawaliśmy sobie sprawę, że w grze kombinacyjnej Wisła jest niezwykle groźna. Nie ustrzegliśmy się jednak błędów w obronie i straciliśmy dwie głupie bramki.

Maciej Skorża, Wisła: - Ten mecz był bardzo nerwowy. Od początku nie mogliśmy złapać płynności i rytmu. Jedna i druga drużyna miała w pierwszych minutach swoje sytuacje bramkowe. Po osłabieniu Korony było nam już zdecydowanie łatwiej. Nasi środkowi obrońcy mogli spokojnie rozgrywać piłkę, bo kielczanie byli zmuszeni grać tylko jednym napastnikiem. Zrobiło nam się zdecydowanie więcej miejsca na boisku.