Wywiad z Ireneuszem Pietrzykowskim
Dodane przez ghs dnia Grudnia 20 2020 21:35:14

Treść rozszerzona
Ireneusz Pietrzykowski
(fot. G. Sojka)

Ireneusz Pietrzykowski – awansował z drużyną do rozgrywek III ligi i pod jego wodzą ŁKS Probudex Łagów zyskał miano najlepszego beniaminka III ligi grupy IV po rundzie jesiennej. Należy przyznać, że trener ma doskonałe relacje z zawodnikami, potrafi do nich dotrzeć, a jednocześnie jest w stosunku do nich wymagający. Zachęcamy do przeczytania wywiadu przeprowadzonego przez Małgorzatę Sutowicz.

Małgorzata Sutowicz: Runda jesienna za nami. ŁKS Probudex Łagów przerwę przezimuje na 10 miejscu w tabeli. Jak na drużynę debiutującą w III lidze to jest to dobry wynik. Jednak czy po dobrej połowie rundy oczekiwania nie były większe?

Ireneusz Pietrzykowski: Przed rozpoczęciem sezonu zakładałem zdobycie minimum 30 punktów i miejsce w górnej połówce tabeli. Czyli trochę nam zabrakło. Szczególnie żal, że w pierwszych dziesięciu spotkaniach ponieśliśmy tylko jedną porażkę, a w połowie października zajmowaliśmy bodajże piąte miejsce. Słaba końcówka popsuła dobre wrażenie. Czyli z jednej strony 28 punktów jest przyzwoitym wynikiem, a z drugiej bez wątpienia jest niedosyt.

M.S: Ta połowa sezonu była inna niż wcześniejsze. Związane było to z panującą pandemią. Była obawa, że rozgrywki mogą zostać przerwane. Jak Trener ocenia tą całą dynamiczną sytuację? I jakie piętno odcisnęła ona na futbolu?

I.P: Przygotowania do 3 ligi rozpoczęliśmy już w pierwszej połowie czerwca. Początkowo wirus nie miał wpływu na nasz zespół, wszystko toczyło się normalnie. Trenowaliśmy i rozgrywaliśmy spotkania sparingowe, później ligowe. Dopiero po meczu z Cracovią zetknęliśmy się z tym problemem. Mieliśmy w klubie pozytywne wyniki na obecność koronawirusa, kwarantanny i przerwy w treningach. Ale to niestety dziś normalność, wszyscy się z tym mierzmy. Cieszę się, że dograliśmy tą rundę. ŚZPN sprawnie reagował na komplikacje, chyba nie było momentu, że rozgrywki były zagrożone. Co do całego futbolu to nie zauważyłem jakiś dużych zmian. Nadal na zawodników jest większy popyt niż podaż, ilość pieniędzy krążących w piłce nie zmieniła się, ci co wygrywali dalej wygrywają, czy to w piłce klubowej, czy reprezentacyjnej. Najtrudniejszy widok to mecze bez publiczności. Nie mogę się do tego przyzwyczaić. Czasem, kiedy oglądam powtórki z poprzednich lat i widzę trybuny żyjące meczem to… Niech to już jak najszybciej wróci.

M.S: Zdaniem Trenera który mecz był naszym najlepszym?

I.P: Wymieniłbym aż cztery. Zwycięskie z Koroną i Podhalem, przegrany z Wisłą Puławy i zremisowany z Chełmianką. W Kielcach zagraliśmy w drugiej kolejce, po falstarcie na inaugurację, gdzie ponieśliśmy porażkę z Giebułtowem. Większość ludzi związanych z piłką w naszym województwie nie dawała nam większych szans na korzystny wynik. Nie tylko wygraliśmy, ale dyktowaliśmy warunki, mieliśmy mecz pod kontrolą. Skończyło się 2-0 dla ŁKS – u. Podhale to z kolei bardzo dobre spotkanie pod względem taktycznym (zagraliśmy wysokim pressingiem, intensywnie, neutralizując atuty przeciwnika) i bardzo emocjonujące, bo z 2-0 do przerwy, Nowy Targ wyciągnął na 2-2. Ale w 90 minucie to my strzeliliśmy zwycięską bramkę. Mecz w Chełmie odbywał się w momencie, kiedy uczyliśmy się tej ligi. Trochę obawialiśmy się tego spotkania, bo przeciwnik personalnie wyglądał bardzo dobrze na boisku. 90 minut przewagi, dużo sytuacji, prowadzenie 1-0 i … ostatnia akcja meczu, w 96 minucie. Kiedy później robiliśmy analizę wideo, to w tej akcji było aż 6 momentów, w których mogliśmy się zachować minimalnie lepiej i pewnie dowieźlibyśmy prowadzenie. Szkoda tego remisu. I ostatni, mimo że przegrany, to taki, że można się nim pochwalić – z Wisłą Puławy. Prowadziliśmy do przerwy, mieliśmy okazje do podwyższenia wyniku, niestety po przerwie kilka kontrowersji sędziowskich, jakość przeciwnika i skończyło się 1-3.

M.S: Przed startem III ligi w naszej kadrze zaszło sporo zmian. Teraz zapewne nie będzie aż tak wielu rotacji, ale nadal potrzebujemy wzmocnień. Zawodnicy na jakie pozycję to dla nas priorytet?

I.P: Jesteśmy beniaminkiem, dobrze zorganizowanym, ale beniaminkiem. Dopiero tworzymy markę i zdajemy sobie sprawę, że to proces, że to musi potrwać. Letnie transfery zawodników, którzy mieli już za sobą grę w tej klasie rozgrywkowej lub wyżej to często efekt relacji Prezesa Marka Brudka, Dyrektora Wojciecha Śmiecha i moich.  Oczywiście, że za tym musiała iść szeroko pojęta jakość klubu na wielu polach (a finalnie zwyczajnie musiało być nas stać na te transfery) ale proszę mi wierzyć nie było to proste, bo tak jak powiedziałem wcześniej, każdy zawodnik, który coś umie ma zwykle kilka propozycji. Transfery Imieli, Wilka, Rogali, Amarildo, Mójty pokazały, że w Łagowie tworzy się coś ciekawego. Szczególnie przyjście tego ostatniego gracza z przeszłością w Ekstraklasie odbiło się szerokim echem. W letnim okienku po awansie wymieniliśmy w sumie kilkunastu zawodników. Teraz tych zmian pewnie będzie mniej, ale nadal potrzebujemy w kilku miejscach na boisku więcej jakości.



M.S: Nad którymi elementami gry w okresie przygotowawczym trzeba będzie najciężej popracować?

I.P: Tutaj nic odkrywczego. Zaczynamy 8 stycznia od testów, następnie praca nad motoryką, taktyką, techniką. 23 stycznia pierwszy sparing i czekamy na ligę.

M.S: Czy dzięki temu, że poznaliśmy rywali naszej grupy będzie teraz łatwiej układać taktykę na spotkania rewanżowe z nimi? Czy jednak zadziała to w dwie strony?

I.P: Pewnie działa to w dwie strony, ale dla nas doświadczenie z tej rundy jest bardzo ważne. Dzisiaj grając jeszcze raz te mecze, przynajmniej w dwóch zagralibyśmy inaczej taktycznie. Wtedy nie doceniłem jakości rywala, po analizie wideo wydawało mi się, że możemy dominować na boisku, zagrać wyżej. Rzeczywistość okazała się inna, przeciwnik wykorzystał przestrzenie, które zostawiliśmy i traciliśmy bramki. Mamy dużo materiału by być lepiej przygotowanym do rundy wiosennej.

ŁKS Łagów
(fot. G. Sojka)

M.S: Jest Trener wymagający i stanowczy, a jednocześnie posiada dobre relacje z zawodnikami. Jaka jest na to recepta?

I.P: Uczciwość. Kiedyś przeczytałem, że przeprowadzono badania wśród zawodników i na pytanie o najważniejsze cechy dobrego trenera to sprawiedliwość była wskazywana na pierwszym miejscu. Moim zdaniem bycie trenerem to nie tylko przeprowadzenie treningu, ale również, a może przede wszystkim zarządzanie grupą. Staram się dobierać takich zawodników, by chcieli pracować, piłka nożna była dla nich ważna i mieli cele przed sobą. Nie zostawiam spraw niedopowiedzianych, jasno określam oczekiwania i granice. Jeżeli coś mam do kogoś to komunikuję mu to, słucham kontrargumentów. Najtrudniejsze są rozstania, ale wydaje mi się, że każdy woli usłyszeć jasny przekaz…”odchodzisz, bo…”, niż “ja bym Cię chciał, ale to stanowisko zarządu…”, a później okazuje się, że nie ma odważnego, który by wziął na siebie odpowiedzialność za taką decyzję. Dla zawodnika najlepszy trener to taki, który na niego stawia. Paradoksalnie tymi, którzy grają można się trochę mniej przejmować. Oni grają, więc są zadowoleni. Dbać, rozmawiać i poświęcać uwagę trzeba bardziej tym, którzy są szesnastym, siedemnastym i tak dalej zawodnikiem. Choć wiem, że w pewnym momencie kończą się argumenty, jeżeli taki gracz trzymany pod prądem nie dostanie szansy. Pomaga też taka zwykła ludzka relacja. Każdy w życiu ma lepsze i gorsze momenty, radości i smutki, sukcesy i problemy. Mając taką wiedzę można coś komuś odpuścić albo dokręcić, sprowadzić na ziemię, albo tak po prostu doradzić. To również pogodzenie “interesów” klubu, który jest moim pracodawcą z oczekiwaniami zawodników, których prowadzę, których zwykle przekonywałem, aby przyszli do zespołu. Trzeba znaleźć taki kompromis, żeby wszyscy byli zadowoleni, a przynajmniej akceptowali drobne ustępstwa. Fajne zdanie powiedział kiedyś Wojtek Śmiech, że im wyżej się jest w piłce, tym tych rozbieżności jest więcej.

M.S: Kacper Rogoziński w kręgu zainteresowań Wisły Płock. Ten młody zawodnik spędził w Łagowie zaledwie rundę i już jego dobra forma została zauważona. Czy przeczuwał Trener, że tak szybko rozwinie on skrzydła?

I.P: Tu opowiem fajną historię pokazującą, jak w piłce szybko wszystko się zmienia. Korona niespecjalnie była zainteresowana, żeby Kacper tam został, a w związku z tym, że znałem go już wcześniej i występuje u nas jego brat Filip, naturalnym było, że spróbujemy zobaczyć, jak da sobie radę w Łagowie. Pierwsze treningi i sparingi nie wyglądały optymistycznie. Dość powiedzieć, że w pewnym momencie zaczęliśmy się mocno zastanawiać czy wykupić Kacpra z Korony. Burza mózgów, wszystkie za i przeciw i na końcu decyzja – bierzemy. Dosłownie kilka dni po tym był sparing w Kraśniku i już zupełnie inna gra Kacpra. Szybko wywalczył pierwszy skład, a później był jednym z ważniejszych zawodników w drużynie. Nawiasem mówiąc niedawno opowiadałem mu tą historię i śmialiśmy się, że niewiele brakło, aby nie został w Łagowie. Teraz dobrze wypadł na testach w Płocku, zobaczymy jak to wszystko się potoczy. Czy przeczuwałem, że tak odpali? Zdawałem sobie sprawę, że ma potencjał. Mistrzostwo Polski Juniorów z Koroną, gdzie był ważnym zawodnikiem oraz występy w młodzieżowej Lidze Mistrzów nie wzięły się z niczego. Wiedziałem, że jest pracowity i niezepsuty jako człowiek. Dostał minuty na boisku, zaufanie i to wykorzystał z korzyścią dla wszystkich.

M.S: Jakiego ŁKS – u możemy się spodziewać w rundzie wiosennej?

I.P: Zwycięskiego.

M.S: Dziękuję bardzo Trenerze za poświęcony czas na rozmowę i życzę samych sukcesów.

źródło: strona ŁKS-u Łagów