B2: Czarnocin - Start 6:5
Dodane przez ghs dnia Października 22 2015 08:24:46

Treść rozszerzona

Początek bardzo dobrze ułożył się dla gospodarzy; po 2 minutach prowadzili po bramce Jewiarza, który zdecydował się oddać strzał z 20 metrów. Później Czarnocin jeszcze kilka razy zagroził bramce Capigi, ale bez skutku. Szybko za to stracili gola, gdy Koprowski uciekł Chrzanowi i pokonał Adamusa. Po kilku minutach na ponowne prowadzenie gospodarzy wyprowadził Durbacz.

Piłkarze Startu choć bywali pod polem karnym drużyny Czarnocina, niemal wszystkie akcja kończyły się na obrońcach. W 27 minucie po podaniu ze środka boiska sędzia liniowy wskazał spalonego i zawodnicy LZS się zatrzymali. Jednak główny arbiter puścił grę i sam na sam z Adamusem znalazł się zawodnik gości. Można rzec, że górą był bramkarz z Czarnocina, bo zatrzymał atak, ale zrobił to w nieprzepisowy sposób i przedwcześnie musiał opuścić plac gry, a Start otrzymał rzut karny.

Mimo protestów piłkarzy LZS sędzia Niebudek zdania oczywiście nie zmienił. Jednak rzut karny to jeszcze nie gol o czym przekonali się zawodnicy ze Słupii, gdy ich kolega posłał piłkę wysoko nad bramką. Wprowadzony na bramkę Piotrowski jeszcze przed przerwą kilkukrotnie dobrze interweniował ale w końcu skapitulował po golu do szatni Ostrowskiego.

Druga połowa znów dobrze zaczęła się dla LZS. W 50 minucie w polu karnym przeciwnika padł Paczkowski i sędzia wskazał na 11 metr, a rzut karny pewnie wykorzystał wprowadzony niedawno Cichy. Prawdziwą ozdobą meczu było z pewnością trafienie Jajeśniaka, który popisał się bombą z ok. 20 metrów, a piłka znalazła się samym okienku bezradnego Capigi.

Morale gospodarzy zdecydowanie się podniosło i choć Start miał swoje okazje to bezbłędnie interweniował Piotrowski. Później mieliśmy niemal bramka za bramkę: najpierw piątego gola zdobył Robak, jednak szybko odpowiedzieli goście za sprawą Ostrowskiego, by następnie Jędras, który pojawił się na boisku kilka minut wcześniej uszczęśliwił swoich kolegów.

Mimo, że do końca meczu pozostawało jeszcze trochę czasu, nikt na stadionie nie dopuszczał myśli, że zwycięstwo może zostać przez gospodarzy utracone. W samej końcówce mieliśmy jeszcze rzut karny dla gości, pewnie wykorzystany tym razem przez Koprowskiego, ale był to ostatni gol w tym jakże emocjonującym meczu. 

Marcin Adamus