Złudna pierwsza połowa. Słaba Korona przegrała z Górnikiem
Korona Kielce przegrała 1:2 z Górnikiem Zabrze. Żółto-czerwoni prowadzili w pierwszej połowie po bramce Łukowskiego, jednak lepszy w tym meczu zespół gości odwrócił losy meczu po dublecie Okunokiego.
Trener Leszek Ojrzyński nie mógł w tym spotkaniu skorzystać z usług filaru kieleckiej defensywy, Kyryło Petrowa. Ukraiński stoper zgłosił drobne dolegliwości w kolanie, dlatego sztab szkoleniowy nie chciał ryzykować dłuższą absencją.
Pod nieobecność 32-letniego obrońcy na środku ostatniej linii kielczan pojawili się wymiennie Miłosz Trojak, Mario Zebić oraz Sasa Balić.
Mecz rozpoczął się od dobrego tempa, którego poczucie potęgowały głośne trybuny, gdzie również odbywała się zacięta potyczka kieleckiego młyna z blisko tysięczną delegacją zabrzan.
Ulubieńcy obu kibicowskich stron mogli dać im dużo powodów do radości jeszcze przed wybiciem 10. minuty gry. Najpierw sam na sam z Brollem wyszedł Bartosz Śpiączka, a po chwili dwie kapitalne okazje dla gości stworzyli Okunuki oraz Dadok. Żadna z tych szans nie przyniosła jednak aktualizacji wyniku.
Górnik mógł się podobać. Gracze trenera Gaula czuli się niezwykle komfortowo z piłką przy nodze. Przyjezdni o wiele częściej operowali futbolówka, a w kluczowych momentach penetrowali pole karne kielczan kombinacyjnymi akcjami. Pod bramką żółto-czerwonych pachniało gole, ale do siatki trafili gospodarze.
Chwilę po przekroczeniu premierowego kwadransa zawodów Korona złapała swój moment. Zawodnicy Ojrzyńskiego ruszyli z kilkoma, postępującymi po sobie, atakami. W 17. minucie na skraju pola karnego ofiarnie o górną piłkę powalczył Bartosz Śpiączka. Snajper kielczan wygrał trudną przebitkę i zgrał futbolówkę na 8. metr do oczekującego Łukowskiego. Skrzydłowy bez namysłu posłał soczyste uderzenie z powietrza na bliższy słupek, aby z drobną pomocą aluminiowego obramowania otworzyć wynik rywalizacji.
Początkowo sędzia Damian Sylwestrzak nie uznał tego gola, sygnalizując faul Śpiączki, jednak po krótkiej analizie VAR, uderzył się w pierś i wskazał na środek boiska.
Trafienie dodało skrzydeł miejscowym. Złocisto-krwiści wyglądali o niebo lepiej, głównie w destrukcji. Górnik nie miał już tyle swobody w kreowaniu akcji.
Niezłe widowisko na murawie przerwała w pewnym momencie oprawa kieleckich fanów z wykorzystaniem pirotechniki. Żółto-czerwony dym przykrył całą murawę Suzuki Areny, dlatego arbiter musiał przerwać do spotkanie.
Po wznowieniu rywalizacji Górnicy wyszli na plac gry bardzo nieskoncentrowani. Ich defensywa podarowała bowiem trzy prezenty rywalom, z których ostatecznie Koroniarze nie potrafili skorzystać.
Maksyma o niewykorzystanych sytuacjach, znów udowodniła, że ma swoje pokrycie w piłkarskim życiu. Już w doliczonym czasie piłkarze z Zabrza doprowadzili do wyrównania. Kanji Okunuki w dość łatwy sposób ograł przy linii końcowej Adriana Danka, po czym wpadł w szesnastkę i dzięki obiciu futbolówki o ciało Oskara Sewerzyńskiego otworzył sobie drogę do odsłoniętej części bramki. Zespoły schodziły na przerwę przy stanie 1:1.
Tuż po zmianie stron niebezpiecznej sytuacji boiskowej doznał Sasa Balić. Czarnogórzec bez kontaktu z rywalem stracił kontrolę nad ustawieniem nóg, które w kolanie wygięły się w nienaturalny sposób. Przez pewien czas wydawało się, że obrońca nie dokończy tego meczu, jednak po sprawnej interwencji medyków wrócił na boisko.
I choć, lewa flanka z Baliciem na czele, była właściwie zabezpieczona, tak po prawej stronie kielczan zabrzanie co rusz nękali obronę Korony. Tą samą stroną w 57. minucie goście przeprowadzili akcję na 2:1. Bierna postawa Adriana Danka umożliwiła swobodne wejście w pole karne Krawczykowi, który obsłużył Okunokiego. Japończyk precyzyjnym strzałem w długi róg wyprowadził gości na prowadzenie.
Wynik oddał to jak oba zespoły prezentowały się w niedzielnej rywalizacji. Górnik, z którymi przestojami, był drużyna lepszą. Podopieczni Gaula pomimo kontrolowanego oddania pola rywalom nie doświadczyli z tego tytułu poważnych problemów w defensywie. Kielczanie byli bezzębni i niezwykle mało efektywni w swoich poczynaniach.
Kompletnie żadnego pozytywnego efektu nie przyniosły zmiany. Korona przegrała 1:2 i spadła na 14. miejsce w tabeli.
Teraz rozrywki PKO Ekstraklasy zwalniają miejsce dla reprezentacji. Korona wróci do gry 2 października. Wtedy w Białymstoku odbędą się żółto-czerwone derby.
Korona Kielce - Górnik Zabrze 1:2 (1:1)
Bramki: Łukowski 17' - Okunuki 45', 57'
Korona: Forenc, Podgórski (46' Błanik), Łukowski (65' Zarandia), Takac (65' Deja), Sierpina (76' Szykawka), Śpiączka, Danek, Sewerzyński (65' Szpakowski), Balić, Trojak, Zebić
Górnik: Broll, Jensen, Szcześniak, Vrhovec (76' Wojtuszek), Olkowski (76' Podolski), Krawczyk (81' Włodarczyk), Mvondo (65' Paluszek), Kotzke, Okunuki (81' Kamber), Janża, Dadok
Kartki: Balić - Janża, Paluszek