Wicher Miedziana Góra | 4–5 | Moravia Morawica | ||
R. Wrona 23, B. Koza 64, Czyż 78, S. Koza 89 - Zawadzki 9, 22, 50, Chlebowski 33, 41. Wicher: Gąsiorowski - Łosiak, Barucha, Spyra, B. Koza, Łukasiewicz (60. Wesołowski), Łebek (60. Czyż), Tkacz, Sobczyk (60. Foks), R. Wrona, Piotrowicz (80. S. Koza). Moravia: Bandura – A. Strójwąs, B. Młynarczyk, Rożkiewicz – W. Młynarczyk (55. Śmiałowski), Woś (60. Koncewicz), Chłąd, Chałan (85. Kozak), Kubicki – Zawadzki (70. Dziewięcki), Chlebowski. Dziewięć bramek zobaczyli kibice, którzy postanowili obejrzeć spotkanie pomiędzy drużynami Wichra Miedziana Góra i Moravii Morawica. Pięć z nich strzelili goście i po tym zwycięstwie zasiedli na fotelu lidera. Może okazać się jednak, że nie na długo, gdyż w następnej kolejce Moravia pauzuje. Mecz w Miedzianej Górze miał dwie odsłony. Do 50 minuty zdecydowanie dominowali goście zdobywając w tym czasie 5 bramek. Potem za odrabianie strat wzięli się gospodarze jednak na doprowadzenie do remisu zabrakło już czasu. Kiedy w 50 minucie Zawadzki strzelił 5 bramkę dla Moravii, wydawało się, że jest już po meczu. Nonszalancję w grze Moravii wykorzystali gracze z Miedzianej Góry i napędzili sporo strachu faworytowi. Na wyrównanie zabrakło im już jednak czasu. Źródło: własne / morawica.pl |
Lechia Strawczyn | 7–1 | Nidzianka Bieliny | ||
Rafał Piotrowski 20, Przemysław Gołuchowski 47, 60, 65, Tomasz Baran 48, Dominik Kasprzyk, 49, Krzysztof Kasprzyk 51 - Konrad Cichocki 41. Lechia: Daniel Majdziński - Mateusz Tkaczyk, Wojciech Gołuchowski, Dominik Kasprzyk, Mariusz Zając - Tomasz Baran (83. Albert Więckowski), Mirosław Gałęziowski (65. Mateusz Majka), Krzysztof Trzebiński, Krzysztof Kasprzyk (80. Grzegorz Wolder) - Rafał Piotrowski, Przemysław Gołuchowski. Nidzianka: Korpikiewicz - Marcin Pindral, Sejdziński, Janaszek, Adamczyk - Bąk, Mateusz Pindral, D. Sito, Satro - Skrzyniarz, Cichocki (55. Mochocki). Mecz rozpoczął się od przewagi gospodarzy, którzy z impetem atakowali bramkę drużyny z Bielin. Najpierw po wrzutce Barana, z piłką minął się bramkarz gości, a Gałęziowski z najbliższej odległości posłał piłkę do siatki. Chwilę później ten sam zawodnik uderzył w słupek. Bielinianie wyprowadzali groźne kontry, po których mogli zdobyć gola, lecz w bramce Lechii stał dobrze dysponowany Majdziński. W 20 minucie akcję rozpoczął Trzebiński, dograł do P. Gołuchowskiego, a ten wyłożył piłkę Piotrowskiemu, który dopełnił formalności. Po utracie bramki goście próbowali konstruować kolejne kontry, głównie za sprawą Pindrala. W 41 minucie podopieczni trenera Zbigniewa Rutkowskiego doprowadzili do wyrównania. Sam na sam z Majdzińskim wyszedł Cichocki (na codzień rezerwowy bramkarz Nidzianki - zagrał w polu z powodu niskiej frekwencji) i zmieścił piłkę tuż obok słupka. Druga część meczu rozpoczęła się od bardzo mocnego uderzenia Lechitów. W 47 minucie Baran przerzucił piłkę do K. Kasprzyka, a ten dograł ją wprost na głowę P. Gołuchowskiego, który pięknym strzałem ze szczupaka wyprowadził swoją ekipę na prowadzenie. Zaraz po wznowieniu, gracze trenera Władysława Starościaka przejęli piłkę w środku pola, po czym futbolówka trafiła do Barana, a ten strzałem z 16 metrów podwyższył rezultat meczu. Kolejne wznowienie ze środka, kolejne przejęcie i kapitalny strzał z woleja w wykonaniu Krzysztofa Kasprzyka - 4:1. To chyba odebrało chęć do gry Nidziance, która całkowicie się pogubiła. 2 minuty później w roli głównej ponownie Krzysztof Kasprzyk. Zawodnik ten ograł Korpikiewicza i strzałem z ostrego kąta umieścił piłkę w bramce. Później dwa trafienia zaliczył jeszcze Przemysław Gołuchowski, dzięki czemu skompletował hat-tricka. Gospodarze mieli jeszcze swoje okazje, jednak skuteczności zabrakło Piotrowskiemu i P. Gołuchowskiemu, którzy najwyraźniej byli rozprężeni tak wysokim prowadzeniem. |
Samson Samsonów | 0–0 | GKS Nowiny | ||
Samson: Szkudlarek – Stęplewski, Jędrzejczyk, Dulęba, Wójcik – Gębski, Kołodziejski, Huk (60. Czarnomski), D. Rynk (75. Strzelecki) – Piwowarczyk (80 Kurządkowski), Kondrak (89. Ł. Rynk). Nowiny: Pacanowski - Kaczor, Rabiej, Ołtuszyk, Bogucki (60. Jędrzejewski) - Michał Grudzień, Wilczyński, Szymkiewicz (85. Wójtowicz), Kubicki, Jastrzębski - Stawiarski (70. Grudziński). Żółte kartki dla Nowin: Bogucki, Kubicki (obaj niesportowe zachowanie). W sobotnie chłodne i deszczowe popołudnie przyszło się zmierzyć zawodnikom Samsona i GKS-u Nowiny w meczu 5 kolejki o mistrzostwo świętokrzyskiej klasy okręgowej. Od początku spotkania przewagę uzyskała drużyna gości, która za wszelką cenę dążyła do zdobycia choćby jednej bramki, natomiast gospodarze bronili do niej dostępu całą drużyną. Pomimo tak "skomasowanej" obrony zawodnikom gości udało się stworzyć kilka sytuacji bramkowych, jednak żadna z nich nie przyniosła efektu w postaci gola. Najbliższy szczęścia był trzykrotnie Stawiarski. Najpierw w 15 minucie oddał strzał głową, lecz piłka po drodze do bramki trafiła w głowę jednego z obrońców gospodarzy. W 20 minucie po silnym uderzeniu jednego z pomocników gości, bramkarz Samsona wypuścił piłkę przed siebie, lecz dobitka napastnika GKS-u trafia w słupek. W 30 minucie dokładne prostopadłe podanie w pole karne posłał Kubicki, lecz tym razem zawodnik Nowin zamiast oddać strzał z pierwszej piłki próbował ją przyjąć, a ta odbiła się od nierówności boiska i została wybita przez obrońcę Samsona. Miejscowi ograniczali się jedynie do wybijania piłki, nie próbując konstruować żadnej akcji ofensywnej. Po jednym z takich wybić, piłkę przejął napastnik Samsona, lecz w sytuacji sam na sam z Pacanowskim trafił w boczną siatkę. W drugiej części meczu, nawet jeśli gościom udało się przedostać na przedpole bramki gospodarzy, to ich strzały były albo niecelne albo padały łupem bramkarza miejscowych. Najbardziej kontrowersyjna sytuacja miała miejsce w 75 minucie. Wtedy to rzut rożny dla Nowin egzekwował Jastrzębski, mocne dośrodkowanie w pole karne zostało przedłużone głową przez jednego z zawodników gości, piłkę w narożniku 5 metra przejął Kaczor i skierował ją w światło bramki. Jeden z interweniujących obrońców gospodarzy zatrzymał przy swojej interwencji futbolówkę ręką na linii bramkowej. Rzut karny - nic z tych rzeczy. Sędzia nakazał grać dalej, a protestującemu kapitanowi przyjezdnych - Kubickiemu pokazał żółty kartonik. Warta odnotowania jest również jedyna sytuacja strzelecka gospodarzy. Po fatalnym kiksie Wilczyńskiego w 80 minucie, w sytuacji "oko w oko" z Pacanowskim znalazł się pomocnik gospodarzy, ale jego strzał bramkarz Nowin instynktownie obronił nogami. Pomimo usilnych starań ekipie gości nie udało się zdobyć choćby jednej bramki i mecz zakończył się wynikiem bezbramkowym. Taki rezultat to z pewnością sukces gospodarzy, którzy położyli na szalę ogromną ambicję i wolę walki, niwelując tym braki w umiejętnościach piłkarskich. |
LZS Samborzec | 3–3 | Victoria Skalbmierz | ||
Dybus 35, Biajk 50, Zych, 75 – Suchowiecki 5, Kupiszewski 28, Rechowicz 72. Samborzec: Cielecki – Syguła, Stanek, Grądziel, Dybus, Zych, Olech, Gawroński, Surowiec (46. Zając),Bijak, Krawczyk (80. Kuśmira). Victoria: Libura – Dzierżak, Włudarz, Kucybała, Stalmach, Borek, Kwiecień (30. Muszyński), Rechowicz, Łakota, Kupiszewski (46. Jakubas), Suchowiecki (46. Trybała). Wynik meczu otworzył Suchowiecki, zdobywjąc gola strzałem z 16 metrów. Gol na 0:2 padł po błędzie obrony z Samborca. Niepokryty przed polem karnym skrzydłowy, zagrał górną piłkę na wolne pole, a Kupiszewski nie miał porblemów z podwyższeniem wyniku. Tuż przed końcem pierwszej połowy, bramkę kontaktową zdobył Michał Dybus, po ładnym dośrodkowaniu z rzutu rożnego. Chwilę po zmianie stron, Samborzec doprowadził do wyrównania. Krawczyk oddał strzał, który trafił w poprzeczkę, a dobitka Bijaka była już skuteczna. Kiedy wydawało się, że trzeci gol dla Samborczan jest kwestią czasu, ku zaskoczeniu miejscowych kibiców, w zamieszaniu w polu karnym LZS-u najlepiej zachował się Rechowicz i głową umieścił piłkę w siatce tuż obok bezradnego Cieleckiego. Po utracie trafienia, podopieczni trenera Roberta Kuśmiry zaatakowali jeszcze odważniej, dzięki czemu po raz kolejny doprowadzili do wyrównania. Gol dający remis padł po strzale głową Zycha. W samej końcówce meczu, czerwoną kartką został ukarany rezerwowy zawodnik gości, za wyzwiska rzucane w kierunku sędziego głównego. |
GKS Rudki | 0–1 | OKS Opatów | ||
Dzietko 77. Opatów: Sałagan - Dryka, Jasiński, Jankowski, Zięba - S.Kostrzewa (70. Fraszczyk), Kroczek, Mazepa (80. Czaja), K.Dziadowicz (46. Dzietko), Dziewięcki, K.Kostrzewa (85. Domurat). Najsprawiedliwszym wynikiem tego meczu byłby remis. Pierwsa połowa pomimo tego, iż zakończyła się rezultatem bezbramkowym, obfitowała w wiele sytuacji strzeleckich. OKS stworzył sobie trzy dobre okazje po stałych fragmentach gry oraz jedną po zespołowej, kombinacyjnej akcji. Gospodarze mieli dwie szanse, gdzie tylko sami zawodnicy GKS-u wiedzą dlaczego nie umieścili piłki w siatce. Przed rozpoczęciem drugiej połowy, jasno było, że kto zdobędzie pierwszą bramkę, będzie miał ogromne szanse na wygraną. Dwie zmiany w ustawieniu opatowskiego zespołu pozwoliły na uspokojenie gry. Potwierdziło się to, iż zdobywca gola zwycięży. Opatów wygrał, dzięki bramce Dzietki, który został wynagrodzony za naprawdę dobrą zmianę. |
Unia Sędziszów | 1–0 | Zorza Tempo Pacanów | ||
Łoboda 23. Unia: Otręba - Żebrowski, Krupa, Surówka, Mendrala, Warot (50. Szczuka), Zapalski, Cielebała, Chuptyś (33. Zasada), Rozborski (72. Surdel), Łoboda (87. Wiencek) Zorza: Reczek - M. Marcinek, Skiba, Kondek, S. Patyna, M. Patyna (80. Młynarski), Jabłoński, K. Marcinek, Wójtowicz, Moździerz (46. Nowicki), Ciesielski (60. Franusiak). Swoje najlepsze spotkanie w tym sezonie rozegrali piłkarze Zorzy Tempo Pacanów, a mimo to z boiska schodzili jako pokonani. W pierwszej połowie zespół z Pacanowa próbował bronić dostępu do swojej bramki, ale niestety po indywidualnym błędzie jednego z obrońców sam na sam z Reczkiem wyszedł Łoboda i mocnym uderzeniem pokonał pacanowskiego bramkarza. Gospodarze stworzyli jeszcze parę sytuacji, ale już nie tak dogodnych. W tym czasie goście z Pacanowa wyprowadzali groźne kontrataki, po których to w sytuacji sam na sam z bramkarzem gospodarzy stawali Jabłoński i Kondek, lecz przegrali swoje pojedynki. Druga połowa należała już do gości, którzy po roszadach w składzie chcieli odmienić losy tego spotkania. Zespół z Pacanowa stworzył sobie kilka dogodnych okazji, ale zawodnicy trenera Sławomira Skiby nie potrafili ich zamienić na gole. Piłkarze Unii w drugiej połowie wyłącznie wyprowadzali tylko kontry, które kończyły się na obrońcach lub na bramkarzu z Pacanowa. Zespół Zorzy z przebiegu spotkania nie zasłużył na porażkę, ale jak wiadomo mecz wygrywa ten kto strzeli więcej bramek. W tym spotkaniu ekipa z Pacanowa wystąpiła bez pięciu podstawowych piłkarzy, a i tak pokazała, że potrafi nieźle grać w piłkę. |
Zryw Łopuszno | 2–1 | Baszta Rytwiany | ||
Pach 5, 77 dla Zrywu. Zryw: Chojnecki – Urbańczyk (70. Wilk), Jarczak, Krasnowski, Soboń – Doroszko, Latos, Rówiński, Piwowarczyk – Niebudek, Pach (88. Krzepkowski). Pierwsza część meczu należała do Zrywu. Podopieczni trenera Mariusza Ludwinka zdobyli jednego gola, lecz ich prowadzenie powinno być znacznie wyższe. W drugiej połowie po indywidualnym błędzie obrońcy gospodarze stracili gola. To mogło całkowicie odmienić losy meczu, gdyż zawodnicy Baszty nabrali większej ochoty do gry. W końcówce spotkania gracze z Łopuszna zdobyli drugą bramkę, która jak się później okazała dała im zwycięstwo. |
Koprzywianka Koprzywnica | 0–3 | Skała Tumlin | ||
Guzik 52, Milcarz 61, Adach 90+3 Koprzywianka: R.Gołebiowski - (80. S.Grdeń), W.Ciach, G. Gawroński, M. Gach (45. P.Kruczek), P. Ryński (14. M.Krakowiak), W. Mrozik, A. Piątkowski, M. Kiliański, Ł. Oszczudłowski, M. Papka, D.Kuciński (42. S.Pyszczek). Po dobrym meczu Skała Tumlin pokonała Koprzywiankę Koprzywnica. Wszystkie 3 bramki padły w drugiej połowie spotkania. To pierwsze zwycięstwo podopiecznych Dariusza Góreckiego w trwającym sezonie. |