W trzecim odcinku z serii „Trzy pytania do...” przepytany został lewoskrzydłowy Korony Kielce – Jacek Kiełb. 21-letni pomocnik „złocisto-krwistych” mimo tak młodego wieku ma już w swojej karierze wiele ciekawych osiągnięć. Młody skrzydłowy kieleckiego klubu opowiada specjalnie dla naszego serwisu w tym mini wywiadzie o swojej przygodzie z piłką i o trzecim już powołaniu do kadry młodzieżowej. Dwie pierwsze szanse gry w koszulce z orzełkiem na piersi, niestety dla piłkarza zostały zaprzepaszczone przez kontuzję. Miejmy nadzieję, że w jego przypadku zadziała stare powiedzenie „Do trzech razy sztuka” i będzie to bardzo udany debiut w biało-czerwonych barwach.
Jacek Kiełb 21-letni lewoskrzydłowy kieleckiej Korony, bohater trzeciej odsłony naszego cyklu (fot. Rafał Roman)
Kielecka Piłka: - Poprzedni tydzień był dla ciebie podwójnie ważny. Po pierwsze na dobre zadomawiasz się już w podstawowej „jedenastce” ekstraklasowego zespołu Korony, a do tego zdobyłeś ważną bramkę w Remes Pucharze Polski przeciwko GKS-owi Bełchatów, a po drugie i najważniejsze dostałeś powołanie od trenera Andrzeja Zamilskiego do kadry młodzieżowej U-21 na mecz Eliminacji Mistrzostw Europy m.in. z Holandią w Kielcach. Jak ocenisz tamten tydzień, ostatnie swoje występy oraz formę na treningach?
Jacek Kiełb: - Jeśli chodzi o walką o podstawową jedenastkę to naprawdę jest bardzo ciężko. Rywalizacja z Darkiem Łatką bardzo dobrym zawodnikiem, jest naprawdę czymś wspaniałym. Rywal w walce na lewej pomocy wręcz wymarzony, a do tego piłkarz od którego można się uczyć. Rywalizacja z Darkiem o miejsce w składzie to czysta przyjemność, na razie to on sobie wywalczył miejsce, a ja tylko wchodzę z ławki. Staram się jednak robić wszystko i grać jak najlepiej, żeby sobie wywalczyć ten pierwszy skład. Cieszę się z tego, że dostałem szansę w Pucharze Polski. Jak wiadomo w tym spotkaniu zagrali ci zawodnicy co grali mniej, jednak to nie oznacza że był to gorszy skład, bo mamy bardzo wyrównaną kadrę, co z resztą widać. Bełchatów, który wystąpił w tym meczu praktycznie w podstawowym składzie pokonaliśmy 3:1. Z bramki wiadomo, że się cieszę tak jak każdy zawodnik ze zdobytej bramki, ale najważniejsze jest dla mnie zwycięstwo mojej drużyny.
Natomiast jeżeli chodzi o powołanie, to na pewno jestem zadowolony, bo każdy piłkarz powołany powinien się cieszyć i mam nadzieję, że w końcu pojadę. Dwukrotnie już otrzymywałem powołanie, jednak kontuzje wykluczały mnie z tych występów. Teraz już jestem zdrowy i mam przed sobą dwa mecze, w tym jeden w Kielcach. Chciałbym bardzo się pokazać i mam nadzieję, że dostanę od trenera Zamilskiego szansę.
Formę na treningach mógłbym określić jako tendencję rosnącą. Wiadomo jak jest z treningiem są różne typy zawodników, jeden jest typowo treningowy, któremu na treningu wszystko wychodzi, a na meczu gorzej. Ja jestem takim piłkarzem, że na treningu staram się robić wszystko jak najlepiej, jednak nie zawsze wszystko wychodzi. Być może za dużo drybluję, ale jeśli tego nie będę ćwiczył i próbował na treningu to mi się nie poprawi podczas meczu. Sam trening jest rewelacyjny, tak jak już wspomniałem jest ta rywalizacja o podstawową jedenastkę i trzeba się pokazywać szkoleniowcowi.
KP: - Jaka była droga Jacka Kiełba na szczyt, czyli recepta Jacka Kiełba na otrzymanie powołania do kadry?
J.K.: - Jeśli chodzi o otrzymanie powołania to jest to cały ciąg wydarzeń. Pamiętam jak jeszcze trenowałem w juniorach Pogoni Siedlce u trenera Jana Półtoraka, wtedy zawsze czytało się w gazetach czy w Internecie, że jest taka kadra młodzieżówki. Miałem wtedy 16-17 lat i tak się marzyło o tym, że chciałbym tam pojechać. Cieszę się, że w końcu udało się spełnić to marzenie i że mogę pojechać, pokazać się, bo naprawdę jest to pewnego rodzaju wyróżnienie i wynagrodzeniem dla zawodnika za jego pracę na treningu. Jeśli miałbym coś radzić młodym chłopakom – piłkarzom to niech trenują i przede wszystkim nie wolno się poddawać. Ja osobiście nie zawsze miałem słodkie życie i raz nawet miałem rzucić piłkę, był to trudny przejściowy moment. Trzeba zawsze walczyć do końca, uprzeć się na swoim i dążyć do zamierzonego celu, co jest najważniejsze. Nie wolno się poddawać, bo jeśli ktoś spuści głowę jak nie będzie mu się coś udawać to właśnie zrobi bardzo źle. Jeżeli coś nie wychodzi trzeba to trenować i poprawiać do znudzenia. Je także jestem dopiero na początku swojej przygody z piłką nożną.
KP: - Jaka jest historia powstania ksywki Jacka Kiełba – „Ryba” i czy ją lubisz?
J.K.: - Oczywiście, że lubię swój pseudonim „Ryba”, a wiążę się z nim ciekawa historia. Na początku jeszcze za czasów kiedy byłem w Siedlcach miałem ksywkę „Kiełbasa”, od nazwiska. Nawet teraz jak przyjeżdżam do Siedlec koledzy i koleżanki używają tamtego pseudonimu. A ksywa „Ryba” powstała niedawno w szkole na lekcji biologii, kiedy to przy okazji omawiana ryb, była ryba o nazwie Kiełb. Od tamtej pory koledzy i koleżanki z klasy zaczęli tak mnie nazywać i tak się przyjęło. Nawet była kiedyś taka zabawna sytuacja na treningu jak był trener Ryszard Wieczorek i pytał się każdego jakie mamy pseudonimy i ja powiedziałem, że ten „Ryba” i tak już zostało.
KP: - Dziękuje za rozmowę.
Jacek Kiełb (przy piłce) podczas meczu z Piastem Gliwice stoczył wiele zwycięzkich pojedynków z obrońcami Sławomirem Szarym (zdj. z lewej) i Kamilem Glikiem (zdj.z prawej), byłym zawodnikiem Realu (fot. Rafał Roman)
Rozmawiał: Karol Gorzkowski