Wisła Sandomierz | 1–3 | Juventa-Perfopol Starachowice |
0 — 1 31' 1 — 1 1 — 2 51' 1 — 3 62' Wisła S.: |
Pewnie pokonując graczy Wisły Sandomierz (3:1), piłkarze Juventy-Perfopol kontynułują walkę w Pucharze Polski na szczeblu okręgu. Awans do 1/8 podopieczni Arkadiusza Bilskiego wywalczyli w rezerwowym składzie. - Jest to dobry moment w sezonie na to, żeby zagrali ci piłkarze którzy grali mniej albo nie grali w ogóle. W tym meczu taka okazja się nadarzyła - mówił po spotkaniu szkoleniowiec Juventy-Perfopol, Arkadiusz Bilski. - Jestem zadowolony ze zmienników i myślę, że każdy, który wybiegł na boisko chciał udowodnić i pokazać to, że zasługuje na grę i jest blisko składu meczowego – komplementował w wypowiedzi pomeczowej swoich „zmienników” trener Bilski.
Początek spotkanie rozgrywanego w Samborcu, gdzie dotychczas swoje mecze rozgrywa sandomierska Wisła, był bardzo wyrównany. Zanim gracze III-ligowej Juventy zaadaptowali się na bardzo nie równym boisku minęło kilka minut. Po sytuacjach jakie stworzyli sobie podopieczni Arkadiusza Bilskiego przez pierwsze pół godziny piłka nie znalazła drogi do siatki. W pierwszym kwadransie bliscy zdobycia prowadzenia byli Tomasz Wójcik, Artur Kidoń i Bartłomiej Gołasa, jednak piłka po ich strzałach przelatywała obok bramki Macieja Jabłońskego. Najbliższy szczęścia był ten ostatni, który doszedł do zagranej na wolne pole piłki, minął bramkarza i... strzelił nad poprzeczką pustej bramki. Warto nadmienić, że wychowanek KSZO Ostrowiec wystąpił na nie typowej dla siebie pozycji lewego pomocnika. Gracze Wisły także stworzyli sobie sytuacje bramkowe, jednak po strzałach napastników Mateusza Michalskiego i Macieja Ziółka, także futbolówka nie wylądowała w siatce bramki, ostatnio rezerwowego bramkarza Przemysława Wesołowskiego. Na innej niż zwykle pozycji wystąpił także Krystian Płusa, który przez pierwsze 45 minut wcielał się w rolę lewego obrońcy. W 31 minucie dobrą akcję przeprowadzili napastnicy Juventy Kidoń – Wójcik, podanie tego pierwszego wykorzystał król strzelców ubiegłego sezonu IV ligi i niczym Piotr Ćwielong z ostatniego meczu Wisły Kraków przeciwko Śląskowi Wrocław, stojąc tyłem do bramki obrócił się jednocześnie oddając mocny strzał, po którym piłka tuż przy słupku wpadła do bramki. W 42 min. po akcji prawą stroną Marcina Siudaka i jego podaniu na 16 metr do Michała Kotwy, który nie zastanawiając się długo oddał strzał, piłka wpadła w „samo okienko” bramki strzeżonej przez Wesołowskiego.
Przemysław Ryński (z lewej) stoczył wiele pojedynków z byłym zawodnikiem Juventy Mariuszem Kapsą (fot. K. Gorzkowski)
Po przerwie na boisku już dużo więcej z gry mięli gracze żółto-niebieskich, a na gole nie trzeba było długo czekać. Zaledwie 5 min. po zmianie stron pierwszy poważny błąd defensywy podopiecznych Sławomira Kapsy wykorzystał pełniący w tym pojedynku funkcję kapitana, Wójcik. Wesołowski dalekim wyrzutem futbolówki na lewą flankę do Gołasy, rozpoczął akcję bramkową. 20—letni obrońca zagrał ją na 30 metr do „Picika”, który nie przyjmując piłki huknął jak z armaty, a ta przeleciawszy nad golkiperem miejscowych tuż przy słupku wylądowała w siatce. 10 min. później zaledwie 7 min. po swoim wejściu na boisko na listę strzelców wpisał się Łukasz Pyszczek, przejął on piłkę przed polem karnym Wisły po czym wpadł z nią w „16” i oddał strzał, po którym futbolówka znalazła się w bramce. Przez chwilę zawodnicy Juventy nie wiedzieli, kto zdobył tą bramkę, gdyż w pobliżu znajdował się także Wójcik, jednak jak się okazało nie dotchnął piłki i gratulację za trafienie i dobrą akcję odbierał Pyszczek. W końcówce kilka sytuacji do podwyższenia wyniku stworzyli sobie jeszcze gracze ze Starachowic, jednak albo piłka przelatywała obok słupka, albo wybijali ją obrońcy sandomierzan, albo łapał futbolówkę bramkarz Wisły. Gospodarze w drugich 45 minutach mieli tylko jedną dobrą okazję na zdobycie bramki, jednak w pojedynku oko w oko z Ziółkiem lepszy okazał się Wesołowski.
Dla Kieleckiej Piłki:
Sławomir Kapsa, Wisła: - W pierwszej połowie byliśmy równorzędnym przeciwnikiem dla graczy trzecioligowej Juventy. Moi podopieczni stworzyli kilka groźnych sytuacji i prezentowali się dobrze. Sytuacje jakie stworzyli piłkarze Juventy wynikały z naszych szkolnych błędów. Na najbliższym treningu musimy usiąść i omówić te błędy, ponieważ były one fatalne. Przy drugiej i trzeciej bramce dla rywali ze Starachowic moi obrońcy popełnili takie błędy, że nie popełnia się takich na etapie juniorów. Jest to co prawda jeszcze niedoświadczony i przede wszystkim młody, ale to ich nie usprawiedliwia. W tym spotkaniu przeprowadziłem cztery zmiany, ponieważ chciałem zobaczyć na tle silnego przeciwnika jak zaprezentują się zmiennicy. Sądzę, że zaprezentowali się fatalnie. Po prostu gdy klasa przeciwnika wyższa i rywale potrafią rozgrywać piłkę ci zawodnicy sobie nie radzą. Zespół Juventy wygrał w tym meczu zasłużenie. Wynik 3:1 nie jest tutaj sprawą istotną, bo wcześniej czy później ta przewaga się skończy. Puchar Polski mają zdobywać inni nie my, ale na pewno była to pożyteczna gra, która się przyda zarówno jednemu jak i drugiemu zespołowi. Podsumowując z pierwszej połowy swoich podopiecznych jestem zadowolony natomiast z drugiej nie, ponieważ popełniliśmy te fatalne błędy w obronie, które przeciwnik wykorzystał.
Arkadiusz Bilski, Juventa-Perfopol: - Niestety rola trenera jest tak niewdzięczna, że muszę wybrać tylko 18 piłkarzy na każdy mecz, a na placu gry może być tylko 11 zawodników. To jest największy ból, ponieważ każdy z moich podopiecznych zasługuje na to żeby grać. 3 czy 4 graczy nie łapie się do osiemnastki meczowej i muszą usiąść na trybunach, jednak jest ich szkoda. Ten pojedynek pokazał, że mogę spokojnie korzystać z tych wszystkich zawodników. Każdy z tych graczy, którzy nie grali ostatnio mogą wystąpić i w równym stopniu zastąpić zawodników z tego składu, którzy występowali ostatnio w podstawowej jedenastce w meczach ligowych.
Przygotował: Karol Gorzkowski