Wicher walczy o utrzymanie (fot. G. Sojka)
Victoria Skalbmierz – trudno trafnie i racjonalnie określić występ tej drużyny jesienią, do ósmej kolejki zespół był określany mianem „rewelacji rozgrywek”, jedyna drużyna po ośmiu spotkaniach bez porażki, zwyciężyli jako jedyni Lechię w Strawczynie, tracili mało, a zdobywali sporo bramek a tu nagle dziewiąta kolejka i porażka (z przeżywającą mały kryzys Moravią), która pociągnęła za sobą serię pięciu meczy bez zwycięstwa przedzielona tylko przymusową pauzą. Drużyna była w okropnym dole, a apogeum tego nastąpiło w Pacanowie, kiedy to zawodnicy Victorii ulegli „czerwonej latarni” rozgrywek drużynie, która właśnie przeciwko zespołowi ze Skalbmierza zanotowała pierwsze zwycięstwo w rozgrywkach. Zapewne na to wszystko złożyła się nieciekawa (jak w wielu klubach tej klasy rozgrywkowej) sytuacja organizacyjna oraz fatalna frekwencja na treningach. Trener Skalski (w przeszłości dobry zawodnik) nie mógł nic „wyczarować” z czegoś, co w ogóle nie funkcjonowało i pomimo całkiem niezłej gry punkty „uciekały hurtem”. Lepsza końcówka rundy trochę „podreperowała” nastroje, lecz pomimo tego zespół ze Skalbmierza zasłużył na większy minus niż plus.
Koprzywianka Koprzywnica – kolejny z beniaminków, który nie ma się co wstydzić swojego występu, o dziwo drużyna, która kurczowo nie trzymała się swojego przedpola, a atakowała i grała bardzo ofensywnie. Zespół kierowany przez grającego trenera Wojciecha Ciacha swoją postawą w mojej ocenie zasłużył na kilka punktów więcej i wyższe miejsce w tabeli. Dziwny jest fakt, że na własnym boisku zespół zdobył tylko 10 punktów, a więcej zwycięstw zanotował na wyjeździe. To zapewne miało decydujący wpływ na tę lokatę, którą drużyna obecnie zajmuje. Kluczem do jej poprawy będzie zapewne polepszenie gry defensywnej, bo 32 bramki stracone chwały nie przynoszą. Do tego panowie zawodnicy mniej dyskusji z sędziami, bo będziecie kończyć mecze w okrojonym składzie personalnymm, a to nie sprzyja osiąganiu dobrych wyników.
Samson Samsonów – kolejny z beniaminków, który bardzo słabo rozpoczął rozgrywki, ale mały wytłumaczeniem może być fakt, że podopieczni Jarosława Szczurka na początku mieli za przeciwników drużyny, które w końcowym rozrachunku zajęły czołowe miejsca w tabeli klasy okręgowej. Przełom nastąpił w 7 serii spotkań i od tego momentu zawodnicy beniaminka byli niepokonani przez osiem kolejnych spotkań ligowych, jednak zdobycz punktowa w tych meczach opierała się w połowie na remisach. Być może to sprawiło pewne rozluźnienie w ich szeregach, bo końcówka rundy to 2 porażki i przymusowa pauza w ostatniej kolejce, która z wiadomych przyczyn punktów nie „dała”. Zdobycz punktowa i miejsce w tabeli pozwala myśleć o utrzymaniu, bo o grze w „spokojnej środkowej strefie” nie ma co marzyć zważywszy, że w pierwszych trzech wyjazdach zespół wybiera się do pierwszej trójki w tabeli.
Skała Tumlin – jedyna drużyna w klasie okręgowej, która na swoim „boisku” nie przegrała żadnego spotkania, ale aż 5 remisów w 8 meczach za dużo punktów tej drużynie nie dało, na wyjazdach jedna wielka porażka - zwycięstwo i remis przy sześciu przegranych spotkaniach spowodowało, że podopieczni Dariusza Góreckiego (zwolnionego po rundzie) na półmetku rozgrywek uplasowali się dość nisko. W jakim składzie personalnym ta drużyna przystąpi do rundy rewanżowej niewiadomo, ale widmo spadku powinno (a taki scenariusz jest możliwy) wymóc na działaczach wzmocnienie drużyny zwłaszcza, że jej najlepszy zawodnik Adrian Sitarz z powodu kontuzji nie wystąpi przez minimum całą wiosenną rundę. Wynik końcowy ekipy z Tumlina jest raczej „in minus”, gdyż jest to zespół ograny na tym poziomie i jego miejsce w tabeli w obecnym składzie personalnym powinno być wyższe.
Wicher Miedziana Góra – fatalny początek beniaminka, który po remisie na inaugurację rozgrywek doznał 6 porażek z rzędu (przedzielonych przymusową pauzą w 4 kolejce) spowodował, że w drużynie z Miedzianej Góry zmieniono trenera, którym został doświadczony Krzysztof Stocki. Mając na koncie jeden punkt i przedostatnią pozycję w tabeli nowy trener stopniowo zaczął „wyciągać” zespół z „głębokiego dołu” by zakończyć rundę z 17 „oczkami” na koncie i bardzo realnymi szansami na utrzymanie zwłaszcza, że cały okres przygotowawczy będzie mógł przepracować wg własnego planu działania. Drużyna za jego poprzednika nie grała może źle, grała bardzo skutecznie, ale gra obronna przypominała „podwórkową zbieraninę chłopców”, którzy przyszli sobie „pokopać” piłkę. Nowy trener zaczął od „tyłów” całe porządkowanie i efekty były widoczne, gdyż do końca rundy drużyna straciła tylko 9 bramek (przy 22 przed jego przyjściem) i zdobyła 16 punktów w 10 meczach. To może być główny czynnik przemawiający za tym, że zespół Wichru nie zakończy swojej przygody z „okręgówką” tylko po jednym sezonie gry.
LZS Samborzec – drużyna, która jest jednym z rozczarowań zmagań na boiskach świętokrzyskiej klasy okręgowej. Kiedy w poprzednim sezonie ekipa spod sandomierskiej miejscowości do końca walczyła o awans wydawało się, że pomimo swoich problemów i w tym będzie wiodącą drużyną rozgrywek. Tak jednak być nie mogło, gdyż wystarczy tylko spojrzeć na bilans meczów wyjazdowych. Jeden punkt w 8 meczach to (obok drużyny z Pacanowa) najgorszy wynik w całej lidze i nawet 14 punktów wywalczonych w Samborcu nie może dać żadnej satysfakcji ani działaczom ani zawodnikom. Do gry podopiecznych trenera Kuśmiry można mieć wiele zastrzeżeń, bo nie da się wygrywać meczy „murując” własną bramkę i czekać na „łut szczęścia” z przypadkowej akcji pod bramką przeciwnika. W przerwie zimowej czas na przemyślenia, bo „A klasa” głęboko zagląda w oczy, a przeciwnicy w walce o utrzymanie nie będą łatwym „kąskiem” do ugryzienia.
GKS Rudki – bez dwóch zdań drużyna z Rudek to największe rozczarowanie pierwszej rundy rozgrywek. Żadnym wytłumaczeniem nie może być fakt, że przed rozpoczynającym się sezonem zespół opuściło kilku zawodników oraz trener Bilski, niewielkim wytłumaczeniem może być natomiast to, że w trakcie rozgrywek trener Stachurski przeniósł się do Bodzentyna zostawiając drużynę, którą przygotowywał na „lodzie” z jednym tylko zwycięstwem na koncie. Pomimo tego skład personalny popularnej „Gieksy” nie jest adekwatny do zajmowanego miejsca, a zwłaszcza do ilości zdobytych punktów, a tych jest tylko 13 i zaledwie 3 zwycięstwa na koncie z Tempem, Samborcem i Samsonem przy aż 9 porażkach. Nawet własne boisko, które od zawsze było atutem tym razem nie pomogło w większej zdobyczy punktowej. Przed trenerem Łukaszem Kowalskim (jeśli pozostanie na tym stanowisku) arcytrudne zadanie utrzymania drużyny w „okręgówce” pomimo przedsezonowych zapowiedzi gry o awans. W tym przypadku zamiary przerosły czyny i założenia raptownie trzeba zmienić, aby w czerwcu nie obudzić się w „A klasie”.
Baszta Rytwiany – najsłabszy ze wszystkich beniaminków, który dodatkowo okazał swoją słabość przegrywając w ostatniej kolejce w Pacanowie z „czerwoną latarnią” ligi, pomimo tego, że jak na beniaminka sezon zaczęli przyzwoicie, kiedy to w pierwszych swoich siedmiu meczach zdobyli wszystkie swoje punkty. Później było już tylko gorzej. Kłopoty kadrowe i bardzo krótka ławka rezerwowych doprowadziła do tego, że musieli się „wspomagać” zawodnikami z drużyny rezerw. Pomimo, że przegrywali nieznacznie to jednak były to porażki, których w całej rundzie zanotowali 12, z czego 9 w ostatnich 9 meczach. Do tego bardzo słaba gra na wyjazdach, z których zawodnicy Baszty przywieźli tylko 3 punkty po zwycięstwie nad GKS-em Rudki i niewiele lepsza u siebie, gdzie „ugrali” 5 punktów sprawiła, że stali się „murowanym” kandydatem do spadku i nawet „rewolucja kadrowa” może ich nie uratować przed degradacją.
Zorza Tempo Pacanów – zdecydowanie najsłabsza drużyna w rozgrywkach, najmniej zdobytych punktów, najwięcej straconych bramek, brak zwycięstwa na wyjeździe (wraz z LZS-em Samborzec) i tylko 6 punktów wywalczonych przed własną publicznością, aż 12 kolejnych porażek i 13 kolejnych meczy bez zwycięstwa, najwięcej straconych bramek w jednym spotkaniu (8 w meczu ze Zrywem Łopuszno) powoduje, że zawodnicy z miasta „Koziołka Matołka” są murowanym kandydatem do spadku i choć nie wolno nikogo skreślać „póki piłka jest w grze” to chyba sami zawodnicy i działacze zdają sobie sprawę ze swojej ciężkiej sytuacji. Utrzymanie graniczy z cudem, a taki cud może sprawić tylko „nieoczekiwana reorganizacja” lub jakieś nieprawdopodobne przypadki losowe.
Na prośbę Kieleckiej Piłki przygotował Tomasz Rabiej - trener GKS-u Nowiny
22 bramek | Krzysztof Pach (Zryw) |
18 bramek | Przemysław Gołuchowski (Lechia), Daniel Latos (Zryw), Rafał Piotrowski (Lechia) |
15 bramek | Paweł Kołdras (Zenit), Mariusz Paruch (LZS Samborzec), Jacek Kubicki (13 + 2 k.) (GKS Nowiny) |
14 bramek | Mateusz Chlebowski (Moravia), Mirosław Gałęziowski (Lechia), Mateusz Pindral (Nidzianka), Łukasz Stawiarski (GKS Nowiny) |
13 bramek | Przemysław Strójwąs (Moravia), Dawid Gwarek (12 + 1 k.) (Zenit) |
12 bramek | Tomasz Baran (Lechia) |
11 bramek | Łukasz Biały (Zenit), Krzysztof Kasprzyk (Lechia), Mateusz Piotrowicz (Wicher), Karol Piwowarczyk (Samson) |
10 bramek | Łukasz Piwowarczyk (Zryw) |
9 bramek | Grzegorz Bijak (LZS Samborzec), Dominik Kasprzyk (Lechia), Rafał Wrona (Wicher) |
Zobacz pełną klasyfikację strzelców |
|